czwartek

Dla mojego drogiego Złośliwca



Coś się kończy coś zaczyna

Z biegiem czasu mnie ubywa

Coraz trudniej dojść do siebie

Pamięć zrzucić w zapomnienie

No i popaść w nieistnienie

Już nie marzyć

I nie wierzyć

W życia wpaść kołowrót

Lecz tam ciągle we mnie drzemie

Próżne, dziwne to marzenie

Że się ziści cud

Bo w naturze ludzkiej jasne

Że nadzieja kiedy zasnę

Znów uwalnia sny

Takie dziwne i przewrotne

Że gdy dusza moja uśnie

Zaraz widzę Ją

Chciałbym tylko nie pamiętać

W życia plątać się odmętach

Magii poczuć cud

Ja już nie chcę marzeń spełniać

Nie chcę walczyć i zwyciężać

Chciałbym tylko móc nie istnieć już

Być nie bytem

Zaprzeczeniem

Być ironią i wrażeniem

Nie człowiekiem już

Iść jak długo Bóg pozwoli

Lecz nie w ziemskiej tej niewoli

Gdzie istnieje ból

Czas zapomnieć już o magii

O miłości i przyjaźni

Czas na wielki cud

Czas na wielkie zapomnienie

Które niesie ukojenie

No i niszczy ból

Szkoda tylko że tym czasem

Gdy nie piszę ale zasnę

Znów powrócą sny

Sny o jednym mym marzeniu

Sny o wielkim nie-spełnieniu

O tym samym wciąż

I znów będę jak przed laty

Prawie z bólu oszalały

Wierząc w martwy cud...


pozdrawiania dla Asi :)

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Jestem pod wrażeniem wiersza, a co do róży Michałku spójrz niżej "ale to już było(..)" :P i dziękuje za pozdrowienia :)